Gdy
Alojzy Nitka i Ziemowit Kłębek zakładali biuro detektywistyczne „Po Nitce do
Kłębka”, nawet nie sądzili, że będą mieli tak dużo roboty. Już pierwszego dnia
zaczęli zgłaszać się do nich obywatele pragnący wyjaśnić różne tajemnicze sprawy.
Większość z tych zagadek nie przysparzała panom Alojzemu i Ziemowitowi
większych trudności. Aż do dnia, kiedy do drzwi ich biura zapukał pewien
niepozorny chłopiec. Miał na imię Emil. Ubrany był całkiem zwyczajnie, mówił
cicho i trochę się jąkał. Ów Emil twierdził, że ktoś go śledzi i być może chce
go porwać. A wszystko dlatego, że chłopiec znalazł na ulicy malutki, ledwo
widoczny gołym okiem, czerwony diamencik, od którego odbijały się pięknie promyki
słońca.
Detektywi
w skupieniu i z uwagą wysłuchali historii Emila. Chwilę po tym jak chłopiec
zakończył swoją opowieść, Alojzy wyjął z szuflady biurka mały, skórzany notes i
szczegółowo zanotował w nim całe zdarzenie. W pewnym momencie detektyw
powiedział:
-
Myślę, że ktoś chce ukraść ci ten klejnocik. Musimy dowiedzieć się, kim jest ta
osoba
i dlaczego chce to zrobić.
i dlaczego chce to zrobić.
W pokoju zapanowała cisza. Było słychać tylko
brzęczącą muchę, która nagle przeleciała przed nosem Ziemowita i wyrwała go z
zamyślenia. Mężczyzna cicho wyszeptał:
-
Dziwne…. Rozumiem, gdyby kryształ był duży, ale przecież jest tak malutki, że
aż trudno go dostrzec. Hmmm dziwne to wszystko…. – westchnął ciężko.
Detektywi postanowili przyjąć tę
intrygującą sprawę i obiecali, że rozwiążą zagadkę. Emil podziękował i wyszedł,
po czym udał się prosto do domu. W drodze powrotnej cały czas nurtowało go jednak
pytanie, czy rzeczywiście mężczyźni będą w stanie mu pomóc.
W
tym samym czasie w małym pokoju, detektywi zastanawiali się, o co w tym
wszystkim chodzi. Jeszcze raz dokładnie przeanalizowali zebrane informacje. W
pewnej chwili poirytowany Ziemowit odwrócił się w stronę kolegi i krzyknął:
-
Nie mogę się skupi! Słońce mnie oślepia! Mówiłem ci przecież, żebyś zamontował
w oknach rolety!
w oknach rolety!
Urażony
Alojzy odpowiedział zdecydowanym tonem:
-
Nie mogę zajmować się takim błahostkami. Mam dużo ważniejsze sprawy na głowie
niż jakieś rolety.
W
tym momencie detektywi zaczęli się kłócić. Zapomnieli o problemie, z jakim
przyszedł do nich chłopiec. Gdy ochłonęli, ponownie wzięli się do pracy. Nagle
Alojzy zapytał:
-
O jakiej porze dnia Emil jest śledzony?
-
W południe, kiedy słońce jest wysoko na niebie i świeci mu w plecy. Pamiętasz?
Pokazywał nam swoją opaleniznę na karku – odpowiedział Ziemowit.
Detektyw był bardzo dumny, że zapamiętał
taki szczegół. Pamięć nie zawiodła go i tym razem.
-
Aha… To ja już wiem! Rozwiązałem zagadkę! Choć ze mną! – krzyknął
podekscytowany Alojzy.
Wyszli na podwórko. Przed budynkiem
spotkali Emila, który wracał do biura detektywistycznego, ponieważ zostawił tam
klucze od domu. Chłopiec znowu był przestraszony. Gdy szedł i podziwiał, jak
słońce odbijało promienie od diamencika, ktoś zaczął go śledzić.
-
Patrzcie, znowu tu jest i chce mi go zabrać!- krzyknął zdenerwowany. - Gońcie
go!
-
Emilku, rozwiązaliśmy twoją zagadkę – powiedział spokojnie uśmiechnięty Alojzy.
- Kiedy idziesz z diamencikiem i oglądasz go, słońce odbija się od niego i
tworzy się cień. Lecz gdy się odwracasz, to diamencik odwraca się razem z tobą
i dlatego nikogo nie widzisz.
-
To cień? Dziękuję wam! - odetchnął z ulgą chłopiec i przytulił obu detektywów.
Ich
radość przerwał kobiecy głos.
-
Pomóżcie mi rozwiązać zagadkę! - krzyczała z okna jakaś ruda pani.
Detektywi nie mieli ani chwili
odpoczynku, ponieważ ich pomocy potrzebowali kolejni interesanci. Alojzy i
Ziemowit musieli rozwiązać następną, tajemniczą zagadkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz